Witajcie ponownie!
Wiem, wiem. Koncert był już prawie miesiąc temu, a ja obiecałam tę relację dawno, dawno, ale było tyyyle pracy. Nie dajecie nam wytchnienia stawiając przed nami nowe wyzwania, pytając nas o nowe wzory i nowe gadżety... a my staramy się, aby nasz sklep był jeszcze lepszy dla was, wprowadzamy zmiany, ulepszenia i uczymy się na naszych błędach. To był bardzo intensywny miesiąc i nawet weekend majowy w większości spędziliśmy przed laptopem, ale nie martwcie się - nie zabrakło też czasu na zabawę. Miała być to zabawa na koncercie SF9, ale niestety z różnych przyczyn nikt z naszej ekipy nie mógł się na nim pojawić.
Ale! To miała być relacja z koncertu Imfact, więc to na nim się skupmy. Spóźniona, bo spóźniona, ale bardzo zależało mi na napisaniu jej, ponieważ był to bardzo ważny dla mnie koncert. Jestem z zespołem od samego debiutu i chociaż owy debiut z piosenką Lolipop mi się nie spodobał to bardzo spodobał mi się jeden członek zespołu - Jeup. Pokochałam jego głos nawet w piosence, która nie podobała mi się ani trochę, a jego spojrzenie prosto w kamerę poraziło mnie i nie było już odwrotu. Ze względu na niego poznałam cały zespół i choć nigdy nie przekonałam się do debiutanckiego konceptu, każdy kolejny zachwycał mnie co raz bardziej, a piosenek słuchałam zapętlonych na liście odtwarzania.
No i stało się! Zapowiedziano koncert w Polsce. Co prawda w trochę niefortunnym terminie, bo w nieszczęsnym ciągu kwietniowych koncertów, ale to na ten koncert kupiłam bilet jako pierwszy. Mając już bilet zaopatrzyłam się w koszulkę Cute as Hell przeznaczoną specjalnie na ten koncert. Wybrałam koszulkę z bawełny organicznej, żeby było mi wygodnie chodzić w niej cały dzień. Zastanawiałam się jaki kolor nadruku wybrać, żeby było go widać z daleka i żeby rzucał się w oczy tak, aby chłopcy z zespołu mogli go zobaczyć w trakcie eventu hi-touch, na który również zakupiłam bilet. Rozważałam koszulkę świecącą w ciemności, ale taką testowałam na koncercie M.O.N.T, więc tym razem zdecydowałam się na holograficzny nadruk i to był strzał w dziesiątkę.
Pod klub przybyłam około godziny 10. Nie było żadnej kolejki tylko bardzo miła dziewczyna rozdająca numerki, banerki i zbierająca podpisy na fladze, których było już dość sporo, ale w mojej kategorii miałam całkiem satysfakcjonujący mnie numerek. Kiedy wróciłam pod klub po południu, ludzi było już dużo więcej. Zrobiła się też piękna pogoda, dziewczyny siedziały na trawie pod drzewem w otoczeniu opadających różowych płatków, a moja holograficzna koszulka świeciła w słońcu :D Pojawiły się też bardzo miłe dziewczyny z zza granicy (z Rosji?), które rozdawały karty z wybranym członkiem zespołu. Moja karta z Jeupem stoi teraz na półce w moim pokoju i przypomina mi o tym miłym popołudniu.
Wpuszczenie do klubu odbyło się bez większych opóźnień, samo oczekiwanie na pojawienie się chłopców na scenie też było całkiem miłe - w tle leciały ich piosenki i można było pośpiewać z innymi fanami i poćwiczyć fanchanty. Miałam świetne miejsce przy barierkach, ale bardzo z boku, już za głośnikiem, więc widziałam tylko pół sceny. Za to miałam idealny widok na miejsce, w którym chłopcy mieli robione ostatnie poprawki przed wyjściem na scenę i gdzie oczekiwała reszta zespołu, gdy jeden z członków miał solowy występ. Trzeba przyznać, że niektórych rozpierała energia i tańczyli i wygłupiali się nawet z boku sceny oglądając kolegów.
Chłopcom z Imfact bardzo spodobało się nasze tupanie (jak chyba wszystkim innym zespołom!), a ponieważ emocje były takie, że mogłybyśmy tak tupać w nieskończoność Jeup nas "wytresował". Jak dyrygent pokazywał nam kiedy mamy zacząć i przestać tupać. To było bardzo pomocne!
Występy zarówno solowe jak i te całego zespołu były magiczne i pełne energii. Imfact bardzo postarali się z przygotowaniem wszystkiego. Warto podkreślić, że starali się poświęcić uwagę wszystkim i każdemu z osobna. Nawiązywali mnóstwo interakcji: machali, zwracali uwagę na banerki robione ręcznie przez fanki, posyłali serduszka mniejsze i większe. Przerzucanie się serduszkami z palców z Jeupem, aż do momentu, w którym zaczął się totalnie wygłupiać i dosłownie zarzucił nas swoją miłością, na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Na koniec kiedy już schodzili ze sceny nie zapomnieli pożegnać się z nikim. Podchodzili do samego brzegu sceny i machali zaglądając nawet w najdalsze zakamarki np. za nasz głośnik. Byłyśmy im za to bardzo wdzięczne.
Co do banerków - były piękne, a lider zespołu zrobił bardzo dobrą rzecz. Mianowicie, na początku koncertu zaraz po przedstawieniu się, powiedział, że bardzo doceniają, że się tak przygotowaliśmy, ale jeśli będziemy je podnosić osoby z tyłu nic nie zobaczą. Niestety przez to całkowicie o tych banerach zapomnieliśmy i nie podnieśliśmy ich nawet do zdjęcia, a szkoda, bo to zawsze robi wrażenie.
Muszę pochwalić też organizację eventów. Jeszcze przed koncertem przedstawiono nam graficzną rozpiskę ze strzałkami jak to będzie przebiegać i może na początku była chwila chaosu, ale wszyscy szybko znaleźli swoje miejsca i wszystko przebiegło bardzo płynnie, a przynajmniej ta część dla posiadaczy biletów silver, później musiałam opuścić salę, ale wierzę, że dalsza część przebiegła równie sprawnie. Zobaczenie Imfact z bliska i podziękowanie im twarzą w twarz było dla mnie ogromnym przeżyciem. Najpiękniejsze było to, że ci członkowie, z którymi miałam najwięcej interakcji w trakcie trwania koncertu, rozpoznali mnie w takiecie eventu i ich uśmiechy od razu stały się jeszcze szersze. To była taka nasza wspólna chwila, której mam nadzieję, że oni również nigdy nie zapomną.
Podsumowując koncert Imfact był jednym z najlepszych koncertów na jakich byłam! Ilość interakcji i ta energia były niesamowite. Ten koncert zaliczyłabym do mojego TOP4 najlepszych koncertów.
Jakie są wasze wspomnienia z tego koncertu? Też podobało wam się tak samo jak mi? A może jesteście ciekawi moich pozostałych TOP3 koncertów? Zapraszam was do dyskusji w komentarzach lub na naszych social mediach. Pamiętajcie - jesteśmy sklepem, ale jesteśmy też wielkimi fanami k-popu i uwielbiamy poznawać opinie innych fanów k-popu, więc możecie pisać do nas śmiało!
Ponieważ nie byliśmy ani na Alphabat, ani na Ateez, ani na SF9 jak i również nie wybieramy się na Sunmi i Erica Nama nasze kolejne posty na blogu nie będą dotyczyć koncertów (chyba że o to poprosicie!). Opowiemy wam może trochę więcej o naszych produktach, albo o tym jak w ogóle działa nasz sklep.