To był nasz pierwszy konwent o tematyce komiksów i gier. Nie byliśmy pewni jakiego rodzaju klientów spotkamy i czego ci klienci będą od nas oczekiwać. Z myślą o nich przygotowaliśmy serię gadżetów, których normalnie nie można znaleźć w naszym sklepie internetowym. Przywieźliśmy przypinki, magnesy na lodówkę i podkładki pod myszkę inspirowane serialami, grami lub komiksami. Wszystkie spotkały się z ciepłym przyjęciem, więc zastanowimy się czy nie wprowadzić ich na stałe do naszego asortymentu.
Ponadto po raz pierwszy wystawiliśmy na naszym stoisku breloczki okrągłe i prostokątne, plakaty, magnesy okrągłe i magnesy ceramiczne oraz podkładki pod kubek. Czy jest coś jeszcze co chcielibyście zobaczyć na stoisku Cute as Hell?
Co ciekawe w Łodzi spotkaliśmy ogromną liczbę k-poperek i k-poperów. Tego się nie spodziewaliśmy na wydarzeniu poświęconym komiksom i grom. Dlatego też chcielibyśmy Was bardzo przeprosić za okrojony asortyment kpopowy, za brakujące rozmiary i kolory. Obiecujemy za rok przygotować się lepiej!
Co do samego konwentu ciężko mi go ocenić, ponieważ nie opuszczaliśmy stoiska poza chodzeniem na obiad i do łazienki. Tematyka komiksów i gier nie jest nam zbytnio bliska, więc nie potrafię powiedzieć czy atrakcje były ciekawe lub czy goście fajni. Z perspektywy wystawcy minusem było nasze niefortunne ustawienie stoiska praktycznie pod samą sceną. Niektóre grupy (a przede wszystkim grupa od Koziołka Matołka) wrzeszczała do mikrofonów niemiłosiernie, do naszych klientów musieliśmy chwilami krzyczeć. Poza tym podczas większych wydarzeń jak np cosplay połowa naszej alejki była zablokowana przez oglądających, przez co wiele osób zrezygnowało z wędrówki w te rejony. W ogóle alejki były strasznie przeludnione, było ciasno i w hali wystawców nie było żadnego skrawka miejsca żeby się zatrzymać i porozmawiać ze znajomymi lub spakować zakupy przez co wszystkie te osoby dodatkowo blokowały przejścia. Było też bardzo duszno. Za każdym razem jak w niedzielę wchodziłam na halę czułam się jakbym wchodziła w gęstą zupę. Przez pierwsze kilka minut nie było czym oddychać, później dało się jakoś przyzwyczaić, aż do następnej wyprawy poza halę. Tak, wyprawy, bo przy takiej ilości osób oblegających stoiska z komiksami, które umiejscowione były tuż przy wyjściu, wyjście do łazienki było właśnie wyprawą, którą trzeba było odpowiednio zaplanować kiedy jesteś wystawcą i możesz pozwolić sobie tylko na kilka minut przerwy.
Ale żeby nie wyszło na to, że nam się nie podobało muszę przyznać, że ogrooooomnym plusem były foodtrucki. Duży wybór kuchni z różnych części świata, coś na mały i na duży głód, propozycje na słono i na słodko. Było w czym wybierać, a i kolejki nie były duże. Dało się ogarnąć obiad w 10 minut co dla nas było bardzo ważne. Ja osobiście zdecydowałam się na Pad Thai i byłam mega zadowolona. Porcja była duża, składniki najwyższej jakości, obsługa miła, a cena rozsądna. Wygodne zapakowanie w zamykane pudełko pozwoliło mi wrócić z obiadem na stoisko i jeść w przerwach. Pod względem jedzenia to był najlepszy konwent na jakim kiedykolwiek byłam. Mam nadzieję, że zapraszanie foodtrucków stanie się trendem i będzie normą na innych konwentach.
Podsumowując - o tym czy festiwal był ciekawy z perspektywy uczestnika się nie wypowiem, bo tym razem przyjechaliśmy typowo do pracy i po jej zakończeniu jechaliśmy prosto do hotelu. Z perspektywy wystawcy były plusy i minusy. Jeśli zdecydujemy się jechać w przyszłym roku kilka rzeczy trzeba będzie inaczej zorganizować. Jednak bardzo się cieszymy z tego, że mogliśmy poznać nowe osoby, które zainspirowały nas pomysłami na nowe gadżety.
Następnym razem widzimy się już za tydzień w Krakowie na weekendzie z fantastyką - Imladris!